Tomaszem Mazankiem Promat Sales Managerem

Rozmowa z Tomaszem Mazankiem

Promat Sales Managerem

30-lecie Promat

W serii wywiadów z okazji 30-lecia Promat w Polsce rozmawiamy o tym:

Jak rozpoczęła się przygoda z Promat naszych wieloletnich pracowników,
Jak zmieniał się rynek biernej ochrony przeciwpożarowej na przestrzeni lat,
Jakie wyzwania stoją obecnie przed marką Promat.

Adam Malenki: Cześć, Tomku. Czy mógłbyś przedstawić się naszym Czytelnikom? Jaki jest twój zawód, od kiedy pracujesz w Promacie i czym zajmowałeś się dotychczas?

Tomasz Mazanek: Cześć, jestem inżynierem budownictwa, a pracę w Promacie rozpocząłem dokładnie 30 lat temu, jeszcze jako student inżynierii lądowej. Dokładnie to było tak, że umowę z firmą podpisałem we wrześniu i od razu pojechałem na 7-tygodniowe szkolenie do centrali w Ratingen w Niemczech. Po powrocie, w październiku, obroniłem pracę dyplomową i od tej pory jestem związany z Promatem.

A.M.: Czy przychodząc do nas do pracy, wiedziałeś coś o Promacie?

T.M.: Nie znałem tej firmy. Muszę powiedzieć, że w ogóle na politechnice o ochronie przeciwpożarowej za dużo się nie mówi, a 30 lat temu mówiło się jeszcze mniej. Także bierne zabezpieczenia przeciwpożarowe to było coś, czego musiałem się uczyć od początku. Jedyną rzeczą, którą wtedy kojarzyłem z ochroną ppoż., były płyty gipsowe. Na III albo IV roku studiów mieliśmy wycieczkę na budowę IKEI, która powstawała niedaleko Dworca Warszawa Śródmieście, i właśnie jej konstrukcja była zabezpieczona płytami gipsowymi a prezentował nam to prof. Kosiorek.

To był mój pierwszy i wtedy jedyny kontakt z biernymi zabezpieczeniami ppoż.

A.M.: Jeśli dobrze pamiętam, pracę w Promacie zaczynałeś jako handlowiec?

T.M.: Na samym początku musieliśmy się zająć organizacją firmy. Trzeba było znaleźć biuro, zatrudnić sekretarkę, kupić sprzęt. To zajmowało bardzo dużo czasu. Ale jednocześnie nawiązywaliśmy pierwsze kontakty z biurami architektonicznymi, rzeczoznawcami ppoż. oraz z wykonawcami, co wiązało się z wizytami na budowach. Wtedy okazało się, że o Promacie słyszeli tylko nieliczni , czyli wybrani projektanci, wykonawcy i niektórzy doświadczeni rzeczoznawcy, którzy mieli kontakty na budowach realizowanych poza granicami Polski. Natomiast na budowach w kraju nasze produkty były kompletnie nieznane. W tamtych latach zabezpieczenia ppoż. kojarzyły się tylko z zaprawą gipsową lub cementem, którymi zabezpieczało się wszystkie przepusty oraz z płytami gipsowymi.

A.M.: A jak po tych 30 latach oceniasz stopień wiedzy na temat pasywnej ochrony przeciwpożarowej? Jest wyższy czy nadal niski? A jeżeli ta, przecież bardzo ważna kwestia, gdzieś jeszcze jest traktowana po macoszemu, to czy widać możliwości poprawy?

T.M.: Patrząc z perspektywy wspomnianych przez Ciebie lat, oceniam, że w tej kwestii nastąpił ogromny rozwój. Absolutnie nie da się porównać tego, co było na początku lat 90-siątych a dzisiejszym poziomem świadomości na temat kontroli i stosowania biernych zabezpieczeń ppoż. Mam porównanie z rynkami europejskimi i widzę, że ta świadomość w Polsce jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Oczywiście, zawsze może być lepiej, ale uważam, że zarówno w kwestii świadomości, jak i wiedzy technicznej wielu inżynierów udało nam się w Polsce osiągnąć poziom światowy.

A.M.: Wydaje mi się, że i Ty, i nasza firma możecie być dumni z tego, że przez te 30 lat przyczyniliście się do podniesienia wiedzy na temat pasywnej ochrony ppoż. Tym bardziej, jeżeli weźmiemy pod uwagę to, jak w połowie lat 90. ubiegłego wieku traktowany był temat ochrony ppoż. i jak niewielki był stan świadomości w tej bardzo ważnej kwestii.

T.M.: Faktycznie, muszę to potwierdzić. Na początku często spotykaliśmy się z nieufnością i oporem wykonawców. „A po co to stosować? Przecież nigdy tego nie robiłem. Przecież zawsze gips wystarczył. To po co teraz to robić?” – słyszeliśmy wielokrotnie podczas wizyt na budowach a nawet w biurach projektowych. I właśnie przekonanie do stosowania nowych rozwiązań było dla nas największym wyzwaniem. Przy czym tu muszę zaznaczyć, że w tej, nazwijmy ją pracy edukacyjnej, bardzo nam pomagali strażacy, którzy kontrolując budowy i uzgadniając projekty, współtworzyli świadomość konieczności stosowania biernej ochrony ppoż.

Warto podkreślić, że straż pożarna od początku była bardzo pomocna. Strażacy byli bardzo zainteresowani naszą pracą i posiadanymi przez nas informacjami. I także oni przyczynili się do szybkiego wzrostu świadomości w naszej branży oraz, nie ma co ukrywać, także do budowy naszego wizerunku i wzmocnienia marki Promat.

To był wówczas jeden z naszych priorytetów – udostępnić tę wiedzę jak najszerszej rzeszy ludzi, w tym specjalistom, aby wiedzieli, że zawsze mogą na nas liczyć. A pamiętajmy, że wtedy nie było Internetu, więc sposoby realizacji tego zadania też były inne niż dziś.

Jednak dzięki naszemu zaangażowaniu byliśmy w stanie dostarczać najnowocześniejsze rozwiązania wszystkim zainteresowanym osobom.

A.M.: A czy pamiętasz może jakiś obiekt, którego realizacja zmieniła czyjeś myślenie na temat pasywnej ochrony ppoż.?

T.M.: Tak, przychodzą mi do głowy dwie takie inwestycje. Jedna to galeria handlowa Blue City (pierwsza nazwa to Reform Center), a druga to biurowiec Reform Plaza.

Kanały Promaduct 500

Obie realizował ten sam inwestor – pan Sabri Bekdas a jego prawą ręką był pan Vahap Toy z Turcji. Warto wspomnieć, że to był ten sam człowiek, który chciał pod Białymstokiem budować tor Formuły 1. Można powiedzieć, że był to przykład gigantomanii, a jednocześnie takiego dalekowschodniego podejścia do biznesu – oszczędzania i nieustannej negocjacji cen. Pamiętam ten obiekt, bo był to jednocześnie jeden z naszych największych sukcesów sprzedażowych. O ile dobrze pamiętam, udało nam się sprzedać tam ponad 18 tyś m2 przewodów Promaduct ® 500. Na tej budowie udało nam się również zawrzeć wiele bliższych relacji z wykonawcami, projektantami, strażakami i inspektorami nadzoru. To była ogromna budowa, jak na tamte czasy, i zaangażowanym w nią ludziom utrwaliło się, że Promat to firma, która jest w stanie rozwiązać każdy problem związany z bierną ochroną ppoż.

A.M.: I to, jak przypuszczam, było podwaliną pod kolejne sukcesy?

T.M.: Tak, to był początek wielkiego boomu.

A.M.: Czy w Twojej opinii Promat bardzo się zmienił na przestrzeni lat?

T.M.: Bardzo się zmienił, tak jak i cały świat. Skoro już wspominamy dawne dzieje, warto przypomnieć, że gdy zaczynaliśmy naszą działalność, to nie było telefonów komórkowych. Wtedy, pamiętam, kupiliśmy faks. To był chyba pierwszy rok, gdy można było kupować faksy bez specjalnego pozwolenia. Zaczynając, nie mieliśmy też komputerów, a rachunki były wypisywane ręcznie.

To najlepiej świadczy o skali tych zmian. Ale z drugiej strony trzeba przyznać, że postęp rośnie wykładniczo. Bo, porównując te zmiany przez pierwsze 20, a może i 25 lat następowały wolniej niż w ostatnich 5-10 latach. Także tempo jest imponujące.

A.M.: Czy uważasz, że możliwy jest dalszy rozwój samej branży i wprowadzenie nowych, innowacyjnych produktów? Czy jednak producenci skupią się na ulepszaniu istniejącej oferty? Co nas czeka: udoskonalanie istniejących systemów czy kolejny przełom i wprowadzenie nowych produktów, które zdominują rynek?

T.M.: Uważam, że usprawnianie istniejących rozwiązań i produktów jest już bardzo blisko osiągnięcia swoich granic. To, oczywiście nadal będzie miało miejsce, ale nie przewiduję jakichś rewolucyjnych rozwiązań / game-changerów . Będą powstawały nowe inne rozwiązania, chociażby dlatego, że na rynku pojawiły się nowe możliwości jak symulacje komputerowe i szeroko rozumiana digitalizacja w tym sztuczna inteligencja.

A.M.: Kiedy patrzysz na minione 30 lat i sięgasz do osobistych doświadczeń, możesz powiedzieć, który rok był najtrudniejszy dla branży oraz dla Promatu?

T.M.: Na pewno było kilka takich momentów. Pamiętam kryzys w roku 2008, 2009, gdy praktycznie w całej Europie Zachodniej tąpnęła gospodarka, a nam udało się utrzymać tempo naszej sprzedaży. Trzeba pamiętać, że Polska jakoś wybroniła się wtedy przed tym kryzysem. I raczej słuchaliśmy z zewnątrz, jakie to płyną złe sygnały, jak musimy się przygotowywać na potencjalne oszczędności, cięcia i spadki sprzedaży, podczas gdy u nas to nie miało miejsca. Jednak czasem największych zmian był rok 2016.

A.M.: Dlaczego?

T.M.: Po pierwsze, wtedy zmieniła się nasza struktura. Zostaliśmy połączeni z Siniatem, powstała firma EBP. A co za tym idzie, całkowitej zmianie uległa też struktura naszej sprzedaży. I to jest jeden punkt. Ale jest i drugi – taki, powiedziałbym, mocno handlowy. 2016 to był rok, kiedy Promat wygrał duży tunel i całe moce produkcyjne zostały skierowane na produkcję płyty tunelowej. A to jest ta sama linia produkcyjna, na której produkowano płyty, jakie stosujemy do ductingu – płytę PROMATECT®-L500. A jednocześnie był to okres najlepszej koniunktury.

Warszawy ALT Wieżowce w centrum Warszawy

Czas, w którym zaczął powstawać warszawski Manhattan, czyli masa nowych biurowców. To był okres, gdy byliśmy zaangażowani prawie w każdym z tych biurowców, były realizowane potężne ilości naszych przewodów. I nagle, przez pół roku, praktycznie nie mieliśmy dostępu do płyty. Wtedy nastąpił nieprawdopodobny przełom, bo wiadomo, że inwestycje nie mogły się zatrzymać. Dodatkowo, w tym samym roku, problemy z produkcją miał nasz główny konkurent, który także nie był w stanie dostarczać swoich produktów na rynek. To spowodowało, że decydenci na rynku budowlanym musieli znaleźć inne rozwiązanie. I to był rok przełomowy, kiedy tzw. konkurencja niebezpośrednia, czyli np. „strumieniówka – jet-fany” czy stosowanie przewodów jednostrefowych, wszystkie symulacje – one dostały skrzydeł i na podstawie tych systemów dokończono te projekty, które absolutnie musiały być dokończone w terminie. Dokonano zmian projektowych, zamieniono systemy. I wtedy projektantom i wykonawcom „otworzyły się klapki”: „Czyli tak można, tak się da, można tak zrobić!”. Według mnie, wtedy straciliśmy szansę na dalszy, szybki rozwój ductingu w Polsce a gwałtownie otworzyliśmy drzwi innym rozwiązaniom, głównie jet-fanom.

A.M.: Na koniec dwa pytania. Czy jesteś w stanie opisać Promat jednym słowem oraz czego życzyłbyś naszej firmie z okazji jubileuszu trzydziestolecia w Polsce?

T.M.: Chciałbym, aby Promat utrzymał pozycję lidera w biernej ochronie przeciwpożarowej. Pozycję, dodajmy zasłużoną, ponieważ nasza firma oferuje rozwiązania stojące na najwyższym poziomie – bezpieczne, sprawdzone i kompletne. Pragnąłbym również, aby firma pewnie podążała w tym kierunku, o którym wcześniej wspomniałem. Nadchodzą nowe wyzwania, nowe trendy i mam nadzieję, że uda nam się podążyć za nimi i wprowadzić niezbędne innowacje, które wzmocnią naszą pozycję lidera rynku biernej ochrony ppoż.

A co do prośby o opisanie Promatu jednym słowem, na myśl nasuwa mi się słowo - zaufanie. Zaufanie odnoszącego się zarówno do produktów które oferujemy, ale również do pracowników naszej firmy. Doskonale wiem, jak w kontaktach z projektantami, wykonawcami i rzeczoznawcami ważna jest kwestia właśnie zaufania. Że to, co ja im doradzam, a oni podpisują, jest zgodne z wymogami. Że nasze rozwiązania są bezpieczne, ponieważ spełniają najwyższe standardy i normy. Tak, słowem, które najlepiej opisuje Promat, jest zaufanie.

A.M.: Bardzo dziękuję za rozmowę.

T.M.: Dziękuję.

Pomoc techniczna Promat 

Jeśli masz pytania dotyczące biernej ochrony przeciwpożarowej, naszych produktów czy ich zastosowania, skontaktuj się z naszym zespołem!

Dokumentacja techniczna

Aprobaty techniczne, broszury produktowe, certyfikaty zgodności, deklaracje właściwości użytkowych czy katalog techniczny - wszystkie niezbędne do realizacji projektów dokumenty w jednym miejscu. 

60 lat doświadczenia

Testowane i certyfikowane rozwiązania

Globalna sieć usług